Dzwonki, promocje i 1% baterii - czyli klasyka dnia codziennego

2025-05-08

Dzień jak co dzień w Optyjacielu: budzę się, nie jem śniadania, bo to decyzja strategiczna. Dzięki temu zyskuję 5 minut snu więcej, które i tak spędzam scrollując memy. Ktoś wybrał owsiankę? Nie oceniam, ale mam pytania.

Supermoc? Podróże w czasie, wiadomo. Głównie po to, żeby nie wejść do Lidla o 7:01 i zastać puste półki. Okazje tygodnia to nie zakupy. To survival. Jeśli nie masz łokci jak z adamantium, nie masz szans na ręcznik z misiem.

Kraj marzeń? Norwegia. Bo fjordy, bo hygge, bo ludzie tam chyba nie pytają „co u Ciebie?”, tylko patrzą z szacunkiem i milczą razem z Tobą.

Dzwonek do drzwi? Czekam, aż przestaną dzwonić i wracam do życia. To nie ignorancja. To instynkt samozachowawczy.

1% baterii? Osobiście włączam tryb oszczędzania energii i żyję jak mnich – żadnych emocji, żadnych GIFów, tylko cisza i modlitwa do ładowarki.

Znajomy opowiada historię po raz trzeci? Przytakuję, udaję, że to Broadway. Każdy występ zasługuje na aplauz, nawet jeśli znam końcówkę lepiej niż „Titanica”.

Relaks? Serial. Bo jeśli świat się wali, to przynajmniej z popcornem i pod kocem. Kąpiel jest fajna, ale kto ma siłę myć wannę po relaksie?

Sprzątanie? Kreatywny chaos to nie bałagan. To koncept. I manifest wolności. Tak przynajmniej sobie tłumaczę brak zmywania.

„Co u Ciebie?” pytają. A ja odpowiadam „spoko, a u Ciebie?”, czyli klasyczna obrona pasywno-ironiczna. Gdyby zależało im naprawdę, zadaliby to przez WhatsAppa i z memem.

Runda zakończona. Żyję. Dzwonek do drzwi zignorowany. Telefon podłączony. Optyjaciel czuwa.